Z twórczością Tiny Oziewicz po raz pierwszy zetknęliśmy się czytając Dzikich lokatorów. Lektura tak rozbudziła naszą ciekawość związaną z twórczością pisarki, iż było jasne, że przy najbliższej okazji jaka się pojawi, sięgniemy po kolejne pozycje. I tak też się stało, a wybór padł na Tyranozaura i traktorzystki, książkę, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Czerwony Konik.
Książka zaskakuje i bawi a do tego jeszcze zachwyca fantastyczną szatą graficzną, która to jest dziełem Aleksandry Wildańskiej - Płocińskiej. Historia dwóch dziewczynek o dość osobliwych imionach Porce i Lana, które swój żywot prowadzą na...talerzu. Dokładnie tak, są namalowanymi postaciami, których każdy dzień jest przewidywalne i z góry określony. Niestety ten ład zostaje zburzony gry talerz tłucze się a nasze bohaterki muszą wyruszyć na poszukiwania nowego domu.
I tu zaczyna się prawdziwa przygoda. Dziewczyny na traktorze przemierzają sufity, ściany oraz gąszcze lamp. Odkrywają świat na nowo, świat o którego istnieniu do tą nie miały pojęcia. Napotykają na swojej drodze także tytułowego tyranozaura. Ale o tym jak zakończyło się to spotkanie będziecie musieli przekonać się sami czytając książkę :-)
Tyranozaur i traktorzystki to bardzo zaskakująca i jednocześnie wartościowa pozycja. Skłania do przemyśleń i jednocześnie inspiruje. To opowieść o odkrywaniu, pokonywaniu własnych słabości i lęków, w końcu to opowieść o marzeniach i potrzebie ich realizacji. U nas wywołała burzę pozytywnych emocji i skłoniła do wielu przemyśleń.
My właśnie skończyłyśmy "Dzikich lokatorów", musimy poszukać tej!
OdpowiedzUsuń